Pisać skutecznie nie jest książką, którą normalnie polecalibyśmy przy kominku, jako lekturę weekendową. Bo Pisać skutecznie jest przede wszystkim skierowany do osób piszących, a nie tylko czytających. Nie traktuje też o literaturze, jako takiej, lecz bardziej o dziennikarstwie i pracy nad własnym warsztatem.
Kiedy któregoś dnia zauważysz, że z twojego pojazdu wysiada jakiś koleś – zupełnie podobny do ciebie – jak przysłowiowe dwie krople materii – i macha do ciebie książką – nie strzelaj do niego od razu, bo możesz się wpakować w całkiem niezłe tarapaty, a do tego utkniesz w pętli.
Tłumy protestujących w bibliotekach, petycje do wydawnictwa, zbiorowe pozwy o obrazę uczuć i wreszcie... uznanie ze strony bibliofilskiej mniejszości, która może spokojnie oddawać się przyjemności czerpanej z lektury. Do tego jeszcze ta okładka, której obwoluta skrywa zdecydowanie za mało. A wszystko przez tę Pornografię? Nie do końca...
Nie jestem w stanie powiedzieć, co sprawiło, że przeczytałem tę książkę w dwa dni. Nie mogę się utożsamić z bohaterką. Przyszłość opisana w Atrofii wydaje się tak wtórna, że aż trąci nudą, a perypetie głównych bohaterów przypominają historie kolonistów z południa Afryki, którzy zabijali nudę patrząc jak trawa rośnie. A jednak...
W zasadzie niegroźna to kolejna książka, która być może powinna pojawić się przede wszystkim w dziale książek przykurzonych. Nie stało się tak dzięki niedawnemu wznowieniu i wypuszczeniu tej książki na rynek. A tak naprawdę jest jeszcze jeden powód – biorąc pod uwagę mnogość równoległych światów i idącą za tym nieskończoność...
Primo – nie oceniaj książki po okładce. Secundo – nie oceniaj książki po jej wydawcy. I wreszcie tertio – nie oceniaj książki po zamieszczonej na okładce adnotacji trylogia. Takie trzy myśli błądziły mi po głowie kiedy czytałem Czerwień Rubinu i dodam od razu, że nie błądziły zbyt długo.
Czasem zdarza mi się taka zaskakująca sytuacja, kiedy ktoś pyta mnie, po co właściwie czytam te wszystkie książki i co mi to daje. Przyznaję szczerze, że nie zdarza się to często, ale jednak się zdarza, a ja kompletnie nie wiem, co wtedy odpowiedzieć. Najczęściej więc milczę na temat rozbudzania wyobraźni, czy poszerzania wiedzy lub po prostu dobrej zabawy i pytam wprost:
„Czy potrafisz opisać swoje wspomnienia?”
Czasem wydaje mi się, że w temacie zombie powiedziano już wszystko, a scenariusz każdej zombie-historii sprowadza się do rosnącej ilości osobników syczących niewyraźnie „Muuuuusk... muuuusk...” i kuśtykających bądź pełzających tu i ówdzie w poszukiwaniu pożywienia, a mózg...
Cóż – brak ośrodka myśli zastąpiło im parcie na pożywienie.
Już na początku rozpocznę od niezbyt miłego wyznania – kiedy na rynku pojawiła się pierwsza edycja „Wolnych ciutludzi” różnica stylistyczna w tłumaczeniu była dla mnie tak ogromna, że drugą część zdecydowałem się czytać w oryginale. Pamiętając liczne dyskusje na temat słynnych tłumaczeń Skibniewskiej i Łozińskiego chciałem pozostać wierny jednej wersji językowej Świata Dysku. I oto...
Tajemnica zwierząt to kolejna książka z serii o dwójce młodych detektywów – Lassem i Mai – przeznaczona dla najmłodszych czytelników oraz ich rodziców. Wciągająca, intrygująca i zaskakująca, jak zawsze, Tajemnica jest przykładem klasy samej w sobie.