Legacy – David Garett

Pierwsza myśl, jaka pojawiła się w mojej głowie na widok okładki tego albumu brzmiała: „oj popracowali tu marketingowcy. Ciachowaty model na pewno pomoże sięgnąć do słuchaczy z nieco szerszego wachlarza. Miałem tylko nadzieję, że – z całym szacunkiem dla Brytyjki – płyta Legacy nie będzie trąciła Vanessą Mae. Płyta wylądowała w czytniku...

okładka płyty

...podszedłem do półki, by wybrać nową książkę do poczytania i zacząłem słuchać. Już po kilku taktach stwierdziłem, że niczego nowego nie będę zaczynał, bo klimat Legacy przypasował mi do czegoś, co miałem już rozpoczęte. W moich rękach na nowo pojawił się Dodger. Terry Pratchett wpisał się tym razem w klimat Dickensowskiego Londynu, a jego główna postać... no sami przeczytajcie. Dość powiedzieć, że historia opowiedziana jest w sposób, który natychmiast przywodzi na myśl stare dobre kino. Beethoven w wykonaniu Garreta od razu wydał mi się idealnym muzycznym uzupełnieniem obrazów tworzonych w wyobraźni.

Jest coś takiego właśnie w starych filmach, że na płaszczyźnie muzycznej zachwycają. Nie mówię tylko o takich oczywistościach, jak „Entertainer”, czy którykolwiek z filmów Chaplina, ale jeśli oglądaliście uważnie „Karmazynowego Pirata” będziecie wiedzieli o co mi chodzi.

Wracając do Legacy. Po obejrzeniu okładki w gronie znajomych, okazało się, że nie tylko ja wziąłem postać na froncie za modela, a nie muzyka. Zostawmy jednak ten temat. O utworach trudno jest powiedzieć coś bardziej prawdziwego niż – „To Beethoven”. Jeśli zaś chodzi o interpretację – Garret bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Muzyka przyswaja się łatwo i wręcz „gładko”. Nie ma tu zbędnych fajerwerków, czy przesad, a budowanie nastroju – nawet na najdłuższym Allegro ma non troppo nie nuży i - co najważniejsze – nie odwraca uwagi od lektury. Jeśli kiedyś zdarzyło Wam się podczas czytania stwierdzić: „czytam do następnej kropki, albo do końca tego utworu”, to ta płyta Wam się spodoba.

Dodger nie stroni od scen pościgów, potyczek, ale też i od „dłużyzn”. Czasem jednak zdarzają się, z pozoru nie znaczące, przechadzki. Z uśmiechem pod wąsem zauważyłem, że Rondo (Allegro) – trzeci utwór na płycie – sprawia, że obrazy z książki nie tylko ożywają przed oczami, ale wręcz ciągną za rękaw na spacer błotnistymi uliczkami w kierunku parku.

Pozwolę sobie polecić jeszcze jeden utwór – Caprice Viennois, Op. 2 – który moim zdaniem idealnie pasował do przynajmniej kilku scen typowego „przemykania tam i siam”, czy barwnie opisywanych poranków.

Serdecznie polecam.

Przy tej płycie najmilej czytać:
Dodger

Kamil Świątkowski

Płytę mogliśmy odsłuchać, dzięki: Merlin.pl