Time's up! Family. – Rebel.pl

„Gorące żeberka” – radośnie powiedział Redackyjny Chochlik, a reszta jego drużyny starała się zdecydować, czy w kaloryferze pierwsze jest R, czy L. Z braku porozumienia zdecydowali się powiedzieć „Grzejnik” i zupełnym przypadkiem wygrali ostatnią kartę. Wydawało się, że Time's Up! Family będzie grą znajomą, a przez to łatwą w rozegraniu. A czy były niespodzianki?

pudełko

Instrukcja i zasady

Ta część recenzji – w przypadku Time's up! Family – nie różni się od podstawowej wersji tej gry, o której możecie przeczytać tutaj. Inny jest tylko kolor woreczka i klepsydry i gdybyście się bardzo uparli moglibyście wymieszać karty z obu wersji i spróbować swoich sił w takiej kombinacji.
Tak więc jeśli chodzi o zasady – niespodzianek nie było. Zmiany najbardziej widoczne były w innych aspektach.

karty

Wiek, liczba graczy i czas gry.

Różnica w stosunku do niebieskiej wersji Time's up polega na tym, że zamiast nazwisk mamy całkiem zwyczajne i powszechnie znane hasła. Są one dużo prostsze – przynajmniej pozornie – a dzięki temu granica wieku mogła być obniżona do poziomu 8+. Obniżenie słuszne w naszej opinii i zdecydowanie pożądane – bo Time's up to gra i przyjemność, którymi zdecydowanie warto się dzielić.
Liczba graczy nie uległa zmianie – nie zmieniło się również nasze zdanie na ten temat. Maksymalna dwunastka wygląda całkiem sensownie, ale nie bójcie się eksperymentować w większym gronie.
I wreszcie czas – ten podany na pudełku Time's Up! Family jest o kwadrans krótszy od wersji niebieskiej. Powiedzmy to jednak szczerze – te trzydzieści minut to raczej kwestia jednej rundy niż całej zabawy. Powtórki praktycznie są nieuniknione.

gra

Opakowanie, gra i ogólne wrażenie

Trzeba jasno powiedzieć, że Time's Up! Family to samodzielna gra i możecie się nią cieszyć nawet bez znajomości niebieskiej wersji. To, że wykorzystujemy odniesienia do tej ostatniej, by opisać niektóre aspekty z Family jest tylko i wyłącznie „zbiegiem okoliczności”.
W każdym razie – nasze zastrzeżenia i spostrzeżenia w kwestii opakowania są dokładnie takie same, jak w przypadku wersji niebieskiej.

Hmm...

Bądźmy szczerzy – na początku podeszliśmy do gry z pewnym niedowierzaniem... może nawet z rezerwą. W końcu mieliśmy za sobą przegraną „dorosłą” wersję tej gry. A hasła w tym wariancie wydały nam się co nieco dziecinne. No popatrzcie tylko na kartoniki... I wtedy popatrzyliśmy. I do akcji wkroczył Redackyjny i sceptycyzm zastąpiła zabawa. Czy znacie dowcip, którego pointa brzmi: - a teraz skup się... DO metalu?
No to teraz wyobraźcie sobie, jak pokazany był wąż ogrodowy.

Wersję Family przegraliśmy na razie tylko kilka razy. Myślę jednak, że nie będziemy mieli żadnych oporów przed zabieraniem gry na liczne wycieczki. Nikomu nie zaszkodzi, żeby raz na jakiś czas obniżyć sobie limit wiekowy i zagrać w grę od 8+.

Kamil Świątkowski

Rebel